SALON LWOWSKI

W niedzielę 18 stycznia b.r. spotkaliśmy się w Salonie Lwowskim na Starym Rynku w Domu Polonii, by po raz kolejny śpiewać kolędy. Sala była wypełniona, bo chętnych do śpiewania wielu. Gościem spotkania był ks. prałat dr Jan Stanisławski, przyjaciel naszego Oddziału, którego już wielokrotnie u nas gościliśmy.

Atmosfera Salonu była niezwykle miła. Ks. Prałat opowiadał nam o księżach kresowych, którzy po II wojnie światowej znaleźli się w Wielkopolsce i których miał okazję poznać. W bardzo ciepły i życzliwy sposób wypowiadał się na ich temat, podkreślał zasługi, pracę i oddanie duchownych swemu powołaniu. Wypowiedzi oddzielane były śpiewem kolęd. Przy kawie, herbacie i przepysznych piernikach upieczonych przez panią Kasię Kwinecką, zebrani z wielkim zainteresowaniem słuchali barwnych opowiadań, anegdot i wspomnień ks. Stanisławskiego. Pełne humoru wypowiedzi budziły wielokrotnie salwy śmiechu.

Duchowni pochodzący z diecezji głównie lwowskiej przyjeżdżali na tereny Wielkopolski, by po utraconych parafiach na Kresach Południowo-Wschodnich podejmować dalszą pracę duszpasterską tam, gdzie brakowało księży w wyniku działań okupanta niemieckiego. Kilkuset duchownych z diecezji poznańskiej i gnieźnieńskiej zostało rozstrzelanych bądź straciło życie w obozach koncentracyjnych oraz w wyniku działań wojennych. Kresowi księża bardzo dobrze tę lukę wypełniali, a Abp Walenty Dymek chętnie ich przyjmował. Przyjeżdżali indywidualnie, czasem ze swoimi parafianami kresowymi. Cześć z nich w tragicznych okolicznościach uciekała przed nacjonalistami ukraińskimi z OUN-UPA ratując swoje życie, inni wyjeżdżali wraz całą wsią tuż po wojnie. Nie było skoordynowania przyjazdów duchownych do nowych parafii w Wielkopolsce, gdyż nie było takich możliwości. Kapłani nie od razu trafiali do diecezji poznańskiej. Najbliższa lwowskiej diecezja lubaczowska nie mogła wszystkich księży opuszczających Kresy pomieścić na swoim terenie, dlatego ich dalsza droga to południowe województwa (katowickie, opolskie, wrocławskie), Ziemie Odzyskane, gdzie znaczna liczba ich tam pozostała, później Wielkopolska. W większości dobrze asymilowali się w nowych warunkach, chociaż różnice między diecezjami były duże. Znaleźli uznanie nie tylko u swoich nowych parafian, ale także u przełożonych i kolegów duchownych z sąsiednich parafii.

Pierwszym duchownym z Kresów, z którym ks. Jan Stanisławski się zetknął był ksiądz, który przygotowywał go do I Komunii Św. Później kolejnych spotkał jako wykładowców w Seminarium Duchownym w Poznaniu, a następnie w czasie pracy kapłańskiej. Z dużym uznaniem wspominał ks. Jana Montalbettiego, wielce zasłużonego prawnika. W czasie pobytu w Poznaniu mieszkał u s.s Elżbietanek przy ul. Łąkowej w dość spartańskich warunkach. Prowadził dział prawny w Kurii Biskupiej, był wykładowcą w Seminarium Duchownym. Był człowiekiem surowym, szlachetnym. Zmarł w latach 70-tych.

Innym duchownym, któremu ks. Stanisławski poświęcił wspomnienia, to ks. Edward Kopeć, proboszcz Fary i kapelan w szpitalu przy ul. Szkolnej. Był doskonałym organizatorem świąt w szpitalach. Opuścił Poznań, by poświęcić się pracy wykładowcy w Seminarium Duchownym w Nysie. Pracował także jako naukowiec na KUL-u.

Ks Prałat wspominał także ks. Sygnatowicza, proboszcza Fary pochodzącego z Podola, ks. Eustachego Struga, proboszcza w Budzyniu, ks. Myśliwego, który zmarł w opinii świętości, i innych. Wszyscy oni wnosili inność, ubogacali pracę w parafiach. Różnili się np. sposobem śpiewania, humorem. Mimo, że przyszli do parafii, z których się nie wywodzili, gdzie nie było łatwo przystosować się do warunków wielkopolskich, pracowali bardzo dobrze, byli wzorem dla innych duchownych. Całe życie nosili w sobie nostalgię, wspominali nieustannie Lwów i Kresy.

Spotkanie zakończyło się pytaniami do ks. Prałata. Ewa Najwer, która uczestniczyła jesienią 2014 r. w Spotkaniu Dwóch Kultur na Ukrainie przedstawiła pokrótce sytuację Kościoła. Jest trudna, Cerkiew jest podzielona, Kościołowi katolickiemu nie oddają kościołów.  Ks. Jan mówił jeszcze o księżach grekokatolickich w czasach komunizmu, którzy groźbami pod adresem ich rodzin, zmuszani byli do przejścia na prawosławie.

Czas szybko minął, kolejny Salon Lwowski odbędzie się 8 marca, na którym panie z okazji ich święta, spotka miła niespodzianka.

Hanna Dobias-Telesińska