„OSTATNIE DNI WOJNY” -UDZIAŁ KRESOWIAN W OSTATNICH DNIACH II WŚ – CZ. V – FRONT WŁOSKI

W poprzednich częściach mego cyklu opisywałem działania jednostek polskich w końcu kwietnia i w maju 1945 na froncie wschodnim. W tym samym czasie polskie oddziały walczyły także we Włoszech i na zachodzie Europy.

We Włoszech walczyły oddziały II Korpusu Polskiego, którym od kwietnia 1945 r. dowodził gen. dyw. Zygmunt Bohusz-Szyszko.

Ostatnie walki oddziałów Polskich na froncie włoskim to bitwa o Bolonię w dniach 9-21 kwietnia. Bolonia była wtedy jedną z centralnych pozycji linii obronnych środkowych Włoch, która nosiła dumne imię „linia Czyngis Chana”. Oddziały polskie już od marca 45 oblegały to miasto i okolice, nie szturmując go, a prowadząc tylko walki pozycyjne. Obok siebie walczyły głównie oddziały polskie tj. dwie dywizje piechoty (3 i 5) i brygada pancerna, oraz zgrupowanie „RUD” pod dowództwem gen. Klemensa Rudnickiego (kresowiak z Żydaczowa), w skład którego wchodziły dwie brygady piechoty oraz artyleria. Obydwa zgrupowania na drodze do Bolonii sforsowały rzeki Senio, Santerno, Gaiana i Idice. 21 kwietnia o godzinie 6:05 do Bolonii jako pierwsi wkroczyli żołnierze 9 Batalionu Strzelców Karpackich majora Józefa Różańskiego z Kołomyi, którzy zawiesili nad miastem polską flagę. Wkroczeniem tym uprzedził o dwie godziny amerykanów, którzy mieli do miasta znacznie bliżej (20 km a Polacy 50 km). Podsumowując walki o Bolonię należy podkreślić, że w tych ostatnich dniach wojny 2 Korpus Polski przez 13 dni wiązał walką trzy doborowe dywizje niemieckie (pancerną oraz dwie spadochronowe), brawurowo forsując cztery rzeki i dziewięć kanałów, umocnionych pod względem inżynieryjnym i zażarcie bronionych.

Oddziały 2 Korpusu Polskiego wkroczyły do miasta witane owacyjnie przez ludność. Senat Bolonii wręczył żołnierzom polskim 215 specjalnie wybitych pamiątkowych medali z napisem „Al liberatori che primi entrarono in Bologna 21 Aprile 1945 – per benem erenza”. 9 batalion Strzelców Karpackich uzyskał miano „bolońskiego”, a 17 dowódców otrzymało honorowe obywatelstwo miasta.

Wspomina uczestnik walk ks. Rafał Grzondziel, przedwojenny kapelan szpitala w Zbarażu:

W walce o Bolonię 9 Batalion Strzelców Karpackich pod dowództwem grupy pościgowej Józefa Grzegorza Różańskiego otrzymał rozkaz – dojść i zająć miasto. Oddziały włoskie miały uchwycić przyczółek Idice. Podczas odprawy stwierdzono, że artyleria nie może zapewnić żołnierzom ochrony – zasięg ognia kończy się na S. Lazzaro. Musimy więc iść cicho, szybko i ostrożnie, żeby zaskoczyć nieprzyjaciela, co będzie jedyną szansą powodzenia. Nagle nieprzyjaciel zaczyna okładać domek odprawy ciężką artylerią. Dowódca Baonu major Różański mówi: „Niech wam towarzyszy szczęście żołnierskie – To dla Polski! Dajcie z siebie wszystko”.

Próba zdobycia przyczółka przez Włochów okazała się porażką. Idziemy wciąż naprzód, trzymając się cienistej strony drogi. Już domy to Idice! Niczym koty skradamy się pod osłoną nocy. Jest 4.15 gdy 4 Kompania jest na drugim brzegu. Chwila ubezpieczonego postoju, brak łączności z Baonem radiostacja została gdzieś w tyle, skończył się drut. Krótka narada wodzów. Już postanowiono. Posuwać się dalej ostrożnie. Ubezpieczyć się z lewej i z prawej i iść. Roztrząsamy między sobą, major Różański, kapitan Nowak, porucznik Biliński-Stalgis i ja. Jeśli w pułapkę wleziemy? To bić i koniec! Każdy ma swoje miejsce. A iść trzeba szybko, bo z tego co widać nikt nas się tu nie spodziewa.

Już szarzeje. Godzina 5.10. Wchodzimy na przedmieście Bolonii – Deumeadonne. Że też nikogo nie ma z cywilów, by móc zasięgnąć języka. Nagle strzały na naszych tyłach – meldunek – to Niemcy. Trwamy na stanowiskach – walka trwa. Pluton podporucznika Witkowskiego otrzymał rozkaz rozbrojenia nieprzyjaciela i pociągnięcia z nim razem za czołem. Ruszamy, robi się jasno – do śródmieścia Bolonii. Jest godzina 5.30. Po prawej strony przy ziemi, pokrzywiona tablica i na niebieskim tle napis: Bologna. Na rozwalonym wiadukcie kolejowym przygląda nam się kilka postaci. Zlatują gdzieś w dół. Za chwilę jest już ich kilkanaście. A my szykiem patrolowym, idąc obiema stronami szosy, zbliżamy się do nich. Poznali. Już biegną. Pytają:

Americani, Inglesi?”

Nie! Polacchi my są!

Benventui! Viva nostri liberation! Viva Polonia!

Otwierają się wszystkie drzwi i okna. W szlafrokach w bieliźnie, jak kto stał, ciśnie się bliżej, zobaczyć tych, na których tak długo czekali. A my idziemy wciąż naprzód, ot zwykła piechota w coraz większym tłumie, który się już gorączkuje. Przed nami chorągiew polska, a wokoło morze głów i rąk uniesionych w pozdrowieniu. O godzinie 6.00 otwierają się przed nami drzwi do pałacu ratusza i wchodzimy do sali prezydialnej magistratu. Polska chorągiew załopotała na balkonie, na którym stanęli major Różański, kapitan Nowak, porucznik Biliński-Stalgis i ja. Po chwili dołączył pułkownik Perkowicz, z dowództwa zgrupowaniu „RUD”. Do wiwatującego tłumu przemawiam po włosku: „Jesteśmy oddziałem Wojska Polskiego, Polakami. Polska chorągiew jest biało czerwona, przynieśliśmy wam wolność”. A tłum wznosił niemilknące okrzyki: Eviva Polonia, Viwa nostri Liberatori! Biło-czerwona chorągiew zostaje zawieszona na 104 metrowej wieży Torre degli Asinelli na znak, że Polacy zajęli miasto, pierwsi do niego wkraczając. Jest godzina 8.00. Była to ostatnia bitwa 2 Korpusu, która zajęciem Bolonii zdecydowanie położyła kres Niemcom w Italii.

Straty polskie poniesione w bitwie bolońskiej wyniosły 600 rannych oraz 300 poległych żołnierzy. Inne źródła podają 234 poległych i 1228 rannych. Witold Biegański podaje: straty podane przez kwatermistrzostwo 2 KP: poległych – 170 oficerów i 210 szeregowych; rannych – 87 oficerów i 1121 szeregowych; razem 258 oficerów i 1338 szeregowych. Dane późniejsze: łącznie 1489, w tym 249 poległych, 1219 rannych i 12 zaginionych. Według Gustawa Łowczowskiego: 234 zabitych (w tym 17 oficerów), 1228 rannych (w tym 88 oficerów) i 7 zaginionych.

Na Polskim Cmentarzu Wojennym San Lazzaro di Savena k. Bolonii spoczywa 1432 żołnierzy 2 Korpusu, poległych w walkach na Linii Gotów, w Apeninie Emiliańskim i w bitwie o Bolonię. W czasie jednych ze swoich podróży apostolskich cmentarz odwiedził nasz papież Św. Jan Paweł II.

Gen. Sulik podziękował żołnierzom w późniejszym rozkazie, zaczynając go słowami: „Oddziały polskie wkroczyły dziś rano do Bolonii. Bolonia, wczoraj jeszcze trzymana szponami Krzyżaków, padła, a drogę do niej otworzył polski oręż, bijąc wyborowe oddziały niemieckie”.

Po zakończeniu walk, z rozkazu dowódcy 8 Armii Brytyjskiej, na prośbę gen. Andersa Polacy pozostali w tym rejonie, nie biorąc już udziału w dalszym pościgu, pełniąc na miejscu służbę tyłową. Gen Anders pisał do gen Clarka dowódcy 8 Armii:

Przeżywamy najcięższe chwile w naszym życiu. Ostatnia decyzja konferencji trzech, oddająca faktycznie naszą ojczyznę i nasz naród na łup bolszewikom, wytrąca nam oręż z ręki… Pozostawiliśmy na naszym szlaku, który uważaliśmy za szlak bojowy do Polski, tysiące mogił naszych towarzyszy broni. Dlatego też żołnierz 2 Korpusu odczuł ostatnią decyzję konferencji trzech jako najwyższą niesprawiedliwość, będącą w sprzeczności z jego żołnierskim poczuciem honoru… Żołnierz pyta mnie, jaki ma być cel jego walki. Nie umiem dzisiaj odpowiedzieć na to pytanie. Stała się rzecz straszna, znaleźliśmy się w położeniu, z którego „jak dotąd” nie widzę wyjścia… Widzę konieczność natychmiastowego zluzowania z odcinka bojowego oddziałów 2 Korpusu Polskiego: 1) wobec scharakteryzowanego przed chwilą nastroju żołnierzy; 2) wobec faktu, że ani ja, ani podwładni mi dowódcy nie mogliby dzisiaj znaleźć w sumieniu swym uzasadnienia dla żądania od żołnierzy 2 Korpusu Polskiego nowych ofiar”.

Niespełna tydzień później, 29 kwietnia 1945 roku w Casercie przedstawiciele generała von Vietinghoffa podpisali akt bezwarunkowej kapitulacji wszystkich wojsk niemieckich we Włoszech (weszła w życie 2 maja).

Walki o Bolonię zostały upamiętnione na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie, napisem na jednej z tablic po 1990 r. – „BOLONIA 9 – 21 IV 1945”. niewątpliwie Wyzwolenie Bolonii miało duże znaczenie dla ostatecznej klęski Niemiec na froncie włoskim. c.d.n.

Igor Megger