„OSTATNIE DNI WALKI – UDZIAŁ KRESOWIAN W OSTATNICH DNIACH II WOJNY ŚWIATOWEJ CZ.1 FORSOWANIE ODRY I WALKI W BRANDENBURGII

Jasny dzień zwycięstwa – Kwitnie biały bez

Grzmią saluty, i sztandary chylą się

Wielka radość ale oczy pełne łez…

Dzień Zwycięstwa

Dzień Zwycięstwa… Ileż to już lat minęło od zakończenia tego z największych i najkrwawszych konfliktów świata. To już 77 lat kiedy to w nocy z 8 na 9 maja 1945 roku dowódca niemieckich sił zbrojnych feldmarszałek Keitel podpisał w pod Berlińskim Karlhorst bezwarunkową kapitulację Niemiec.

W ostatnich dniach tej wojny żołnierz polski walczył na wszystkich europejskich frontach. Z racji iż większość z żołnierzy tych formacji tworzyli Kresowianie, także ci z Kresów południowo-wschodnich, chciałbym przybliżyć udział polskiego żołnierza w tych ostatnich dniach walk. W związku z tym, że większość z nas zna bardzo dobrze przyczyny dlaczego żołnierze z Kresów w tych jednostkach służyli, ale są problemy z dokładniejszym określeniem rejonów starć i strat, ograniczę się tylko do opisu walk i wydarzeń z tych ostatnich trzech tygodni wojny.

Walki w Brandenburgii. Walki na terenie Brandenburgii, które stoczyła Armia Czerwona w ramię w ramię z I Armią Wojska Polskiego, były preludium do walk o stolicę Niemiec – Berlin.

W pierwszym etapie zdobywania drogi do Berlina, konieczne było sforsowanie rzeki Odry, która to na mocy postanowień konferencji „Wielkiej Trójki” miała być rzeką graniczną „wskrzeszonego” państwa Polskiego.

Walki nad rzeką Odrą rozpoczęły się 16 kwietnia 1945 r. Polska Armia miała za zadanie sforsowanie Odry i przełamanie obrony niemieckiej na odcinku Gozdowice – Wał Carlbiese, osiągnąć Starą Odrę, a następnie kontynuowanie natarcia na kierunku Sachsenhausen – Friesak, aż do Arneburga nad Łabą.

Punktem przeprawy były znajdujące się pod Cedynią – Siekierki. Odra w pasie działań 1 AWP miała w wielu miejscach głębokość ponad 4 m, a szeroka aż 250–300 metrów. Do tego znajdująca się za nią a miedzy starą Odrą dolina została zatopiona na szer. 1–2,5 km. Kolejnym problemem (prócz oczywiście ostrzału wroga) były liczne wysepki, mielizny, wały przeciwpowodziowe, kanały melioracyjne itp. które tworzyły naturalne przeszkody dla nacierających wojsk.

Forsowanie Odry rozpoczęło się około 4-tej nad ranem ostrzałem artyleryjskim. Pierwsi rzekę zaczęli forsować żołnierze 1 Dywizji Piechoty z okolic Siekierek. Pod koniec dnia przy dużych stratach udało się osiągnąć zachodni brzeg Odry i zdobyć go także na wysokości Gozdowic. Już pierwszego dnia udało się żołnierzom połączyć zdobyte przyczółki. 17 kwietnia 11 pułk piechoty uczcił moment przeprawy postawieniem słupów granicznych po zachodniej stronie rzeki. W następnych dniach przez Odrę przeprawiały się kolejne dywizje.

Odrę forsowano pomimo iż na północ od naszych wojsk znajdowały się już przyczółki radzieckie. Decyzja ta była kierowana politycznie – chciano połączyć historycznie tą bitwę z bitwą pod Cedynią z czasów Mieszka I – miało to pokazać, że na ziemiach tych „nie jesteśmy od wczoraj”.

Jak wyglądało od strony technicznej forsowanie? Oddajmy głos świadkom. Wspomina Józef Malinowicz (10 Pułk, 4 Dywizji Piechoty) – „Forsowaliśmy Odrę, na czym tylko się dało. Siadaliśmy na drewniane drzwi i kłody, aby tylko przepłynąć rzekę i dostać się na drugi brzeg.”

Wspomina Podolanin ze wsi Bajkowiec k. Tarnopola, Józef Paliwoda: „Rozpoczęcie forsowania Odry poprzedziła całonocna piekielnie żmudna praca. Od zmierzchu do rana, brodząc w zamarzającej z wierzchu wodzie, która zalewała całą nadodrzańską dolinę, szeroką około1km, kompanie naszego pułku nosiły łodzie nad sam brzeg Odry, ukrywając je w krzakach. Łodzie te były bardzo ciężkie. Próbowaliśmy przesuwać je na brzeg przy pomocy koni, ale 5 koni padło. Dopiero wtedy zrozumiałem, o ile wytrzymalszy jest człowiek. Konie po trzech lub czterokrotnych przeciągnięciach ciężkich łodzi w zamarzającej wodzie, w niektórych miejscach o głębokości 1 metra, padały z zimna i wyczerpania. Resztę łodzi podciągnęliśmy sami.”

Odrę forsowano dosłownie wszystkim nie tylko w wojskowych łódkach, tratwach czy pontonach. W pobliskim tartaku znaleziono deski, z których żołnierze sami budowali tratwy.

Samo przeprawienie się przez rzekę nie oznaczało końca ryzyka spotkania ze śmiercią. Należało jeszcze rozbić siły przeciwnika na drugim brzegu. Józef Paliwoda: „Zza wysokiego wału przeciwpowodziowego wyskoczyli przeciw nam Niemcy i Własowcy. Doszło do walki wręcz, bito się kolbami automatów, łopatkami i pięściami. Widziałem jak zaczęli moich żołnierzy spychać do rzeki, jak od razu topili się, zwłaszcza ranni i ogłuszani od razów. Zabitych żołnierzy mojej kompanii było dużo. W walce wręcz Własowcy byli po prostuwściekli, skakali z wału na naszych żołnierzy i strącali ich do Odry, ginąc razem z nimi. To, co się wtedy tam działo, było potworne w swej grozie.”

Forsowanie Odry zakończyło się 20 kwietnia rozbiciem niemieckich wojsk. Po trzech dniach walk życie straciło ponad 600 polskich żołnierzy. Okoliczności śmierci wielu z nich do dziś pozostaną już tajemnicą, jednakże historia zapisała kilka nazwisk żołnierzy, którzy wykazali się nad Odrą wielkim męstwem. Kapral Adolf Krzyżanowski z kompanii rozpoznawczej 2. Dywizji Piechoty rzucił się z granatem na niemiecki karabin maszynowy, którego pociski „ścinały” jego kolegów. Zniszczył stanowisko wroga, sam jednak zginął. Chorąży Kazimierz Dudka, dowódca plutonu w 2 kompanii ciężkich karabinów maszynowych 2. Pułku piechoty 2. Dywizji. Ściągnął na siebie ostrzał niemieckich moździerzy, uniemożliwiając jej obsłudze atak na budowaną na Odrze przeprawę. Zginął.

Jan Pawicki – „Po walkach Odra wyglądała jak pole pszenicy po sianokosach. Martwi żołnierze leżeli jak snopki siana przewrócone na wodę.”

Rannych transportowano na tyły często pod ostrzałem. Oddajmy znów głos Józefowi Paliwodzie, który w czasie forsowania Odry został ciężko ranny w twarz: „Po jakimś czasie sanitariusze naszego batalionu przeciągnęli nosze zemną po wodzie rozlewiska Odry do punktu opatrunkowego.[…]Furmanka zawiozła mnie na punkt segregacji batalionu sanitarnego. Znajdował się on w dużym namiocie na zboczu pagórka za wsią Siekierki. Stamtąd samochodami przewożono rannych do polowego szpitala I Armii WP, znajdującego się w Morynie. W czasie oczekiwania na samochód dwóch sanitariuszy zdjęło ze mnie buty i ubranie. Z ręki zdjęto mi zegarek. Ponieważ nie mogłem mówić, gestykulowałem rękami.[…]Niedługo zjawił się jakiś oficer, poznałem po butach, gdyż miał na sobie biały kitel i wskazywał, których rannych należy kolejno odwozić do szpitala. Wówczas znów zacząłem gestykulować, prosząc w ten sposób, aby mnie zabrano, a przede wszystkim, aby mnie okryto czymś poza prześcieradłem, gdyż zmarzłem. Wtedy jeden z sanitariuszy ponownie nakrył mi głowę prześcieradłem i słyszałem jak odezwał się cicho do lekarza: On majaczy, wykańcza się już, nie warto go zabierać. Moje nieumiejętne gesty mogły rzeczywiście robić wrażenie ruchów agonalnych. Ponieważ jednak nie przestałem gestykulować, oficer polecił w końcu i mnie także zabrać do samochodu. W szpitalu polowym w Morynie ułożono mnie na drewnianej pryczy. Zaraz przyszedł wojskowy ksiądz w celu udzielenia umierającym obrzędów religijnych przed śmiercią. Ponieważ większość żołnierzy w izbie była nieprzytomna i majaczyła albo jęczała z bólu, ksiądz szybko wycofał się po odczytaniu krótkiejmodlitwy”.

Tego samego dnia II Armia Wojska Polskiego w okolicy miejscowości Rothenburg sforsowała Nysę Łużycką otwierać sobie drogę na Łużyce i Czechy (o tym napisze w jednej z kolejnych części cyklu).

Po uchwyceniu przyczółków na Odrze i przerzucenie wojsk, na drodze do Berlina stały już tylko oddziały na tzw. Wzgórzach Seelowskich. Do Berlina zostało 90 km. Na tychże wzgórzach okopały się ostatnie z niemieckich jednostek, które miały powstrzymywać marsz na Berlin. Jednostki polskie wykorzystano do walki o kanał Hohenzollernów.

Teren od Odry do Berlina poprzecinany jest wieloma kanałami i rowami melioracyjnymi. Jednym z takich kanałów jest kanał łączący Odrę z rzeką Hawelą. Kanał ten obecnie zowie się kanałem Odra-Hawela, a dawniej nazywał się kanałem Hohenzollernów. Oddziały polskie przełamywały ten kanał na północ od Berlina w okolicach miejscowości Oranienburg, a południowe szpice walczyły aż na przedmieściach Berlina w okolicy lotniska Tegel.

Dwudniowe (22.04-23.04) walki o kanał, z powodu niedostępności terenu wymagały tylko użycia piechoty. Samo forsowanie kanału musiało odbyć się na podręcznym i zdobycznym sprzęcie, gdyż wszystkie dotychczasowe środki do przepraw pozostały i lub zostały zniszczone na Odrze. Prócz samego w/w kanału forsowano także pomniejsze m.in. Ruppiner kanał, którego późniejsze utrzymanie było szczególnie ważne, gdyż to właśnie tamtędy miała przebijać się osławiona armia (a właściwie jej szczątki) Steinera – której Berlińczycy oczekiwali jako odsieczy.

22 kwietnia 1945 wojska Drugiej Dywizji Piechoty wraz z Armią Czerwoną wyzwoliły obóz koncentracyjny Sachsenhausen k. Oranienburga. Na miejscu zastano tylko ok. trzech tysięcy więźniów, w dużej mierze umierających. Większość więźniów załoga obozowa wyprowadziła z obozu w tzw. „Marszu Śmierci” na północ Niemiec, po drodze rozstrzeliwując każdego, kto nie dotrzymywał tempa marszu. W czasie „Marszu Śmierci” z obozu Sachsenhausen zginęło 6000 więźniów. Wyzwolenie Sachsenhausen było jedynym wyzwoleniem wielkiego obozu koncentracyjnego przy udziale Polaków na terenie Niemiec. W tych ostatnich dniach wojny wyzwolono także obozy: przez Sowietów w Ravensbruck (30.04), a przez Amerykanów w Buchenwaldzie (11.04 – de facto wyzwolony przez podziemną organizację, wydarzenia te opisuje wielokrotnie nagradzana i zekranizowana książka „Nadzy wśród wilków”), Bergen-Belsen (15.04), Dachau (29.04) oraz Mauthausen-Gusen (5.05).

Prócz opisanych walk o kanał Hohenzollernów polskie oddziały stoczyły szereg mniejszych potyczek na terenie Brandenburgii, m.in. opanowując znajdujące się 10 km na północ od Berlina miasto Bernau. Działaniami tymi zamknięto północny odcinek okrążenia Berlina (25 kwietnia). Przez następne dni odpierano ataki oddziałów niemieckich, które szły na pomoc Berlinowi. 1 maja wojska polskie sforsowały wspominaną już Hawelę, a 3 maja osiągnięto Łabę. Całość walk w Brandenburgii (wraz z forsowaniem Odry) I Armii WP, kosztowała blisko 10 tysięcy polskich żołnierzy rannych i poległych.

Wieczorem 29 kwietnia, Naczelny Dowódca WP, gen. Michał Rola-Żymierski, Gieorgija Żukowa „w imieniu Partii i Rządu Polskiego” poprosił o wyrażenie zgody na udział jednostki Wojska Polskiego w szturmie Berlina. Za zgodą Józefa Stalina wydał rozkaz przewiezienia 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki w rejon bezpośrednich walk i przydzielenia poszczególnych pułków do radzieckich jednostek pancernych. C.D.N

Igor Megger

Poznań

Opracowano na podstawie:

Kisielewski Tadeusz „Janczarzy Berlinga” Poznań 2014 r.

Paliwoda Józef „Wyboista droga” Głosy Podolan nr 144, 2017 r.

Reperowicz Stanisław „Forsowanie Odry” Warszawa 1970 r.

Oraz na podstawie źródeł internetowych.